A trochę dalej jest ośrodek rekolekcyjny należący do Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego. Wspólnota otrzymała go w darze od pustelnika brata Bogumiła Mariana Adamczyka. Warto się tam wybrać, choćby ze względu na jego niesamowite położenie – tuż pod skałą, zwaną Łaskawcem.
W skale znajduje się Grota Matki Bożej Łaskawej, a obok jest tablica poświęcona żołnierzom AK.
W latach 80. XX wieku na terenie ośrodka zbudowano kaplicę pw. Zstąpienia Chrystusa Pana do Otchłani. Obok niej, częściowo na skałach, ustawiono kilkanaście kapliczek ufundowanych przez wiernych – tworzą Drogę Krzyża i Chwały.
Gdzieś tam obok, w grocie masywu skalnego Sukiennice, jest chata pustelnika. Od 1962 roku mieszka w niej brat Bogumił. Jest tam nawet zameldowany. Nie mogłam jej znaleźć, a nie było kogo spytać. Jedyne żywe istoty, które spotkałam w ośrodku rekolekcyjnym, wyglądały tak:
Wiele skał Ojcowskiego Parku Narodowego ma swoje nazwy. Czasami pochodzą od ich kształtu, czasami wiążą się z jakąś postacią lub legendą. Nazwa Łaskawiec wiąże się z legendą o wstrętnym, skąpym panie. Pozwolił on jednemu ze swych poddanych uprawiać jęczmień na szczycie skały, pod warunkiem że część plonów przypadnie jemu. Pewnego razu postanowił sprawdzić uczciwość chłopa, wdrapał się na szczyt i spadł. Poddani, by uhonorować skałę, która uwolniła ich od dręczyciela, nazwali ją Łaskawcem.
W Ojcowie, u wylotu wąwozu Wrześnik, między skałami Panieńskimi i Kawalerskimi, stoi Igła Deotymy. Skała otrzymała swą nazwę na cześć pisarki Jadwigi Łuszczewskiej, tworzącej pod pseudonimem Deotyma. Podobno podczas wizyty w Ojcowie zatrzymała się w pobliskiej wili Pod Koroną.
Jednak bez wątpienia najbardziej znaną skałą Ojcowskiego Parku Narodowego jest Maczuga Herkulesa.
A skoro o maczudze, to czas na wyprawę do Pieskowej Skały. Z Ojcowa prowadzi do niej droga asfaltowa, całe szczęście w maju mało uczęszczana. Jej pobocze naszpikowane jest skałami. Są wśród nich potężne Skały Wernyhory i mniejsze Skały Wdowie. Ktoś obdarzony bujną wyobraźnią dostrzeże w nich sylwetki kobiet dziećmi na rękach.
Dotarłam do celu wyprawy…
I tu powinien być sztandarowy widok znany z folderów turystycznych: Maczuga Herkulesa na tle zamku w Pieskowej Skale.
Maczuga jest, zamek niby też, ale jakiś taki skromniutki, malutki, ukryty w rogu zdjęcia, bo… niestety w renowacji. Cieszy mnie, że tyle miejsc w Polsce się „odnawia”, ale czy nie mogłyby robić tego w innym terminie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć wycieczki, na których nie widziałam zabytku zastawionego rusztowaniami.
Zamek w Pieskowej Skale miałam przyjemność zwiedzić kilka lat temu, nie rozpaczałam więc zbytnio. Powstał w XIV wieku jako jedna z fortyfikacji na szlaku Orlich Gniazd. Od strony Prądnika był niezdobyty, bo stanął się na kilkunastometrowej skale.
Zamek wzniósł Kazimierz Wielki, ale przez lata należał on do rodu Szafrańców, którzy uczynili z niego renesansową rezydencję. Zapewne było to kosztowne. Szafrańcowie znaleźli więc oryginalny sposób na zdobycie pieniędzy. Zapraszali bogatych kupców, podejmowali ich wspaniałą ucztą, po czym umieszczali w izbie, by odpoczęli. Goście nawet nie przeczuwali, że będzie to odpoczynek wieczny. Izba wyposażona była w zapadnię, a pod zapadnią ziała przepaść.
Pieskowa Skała to przysiółek wsi Sułoszowa. Według tradycji nazwa miejscowości pochodzi od imienia Piotr, noszonego przez Szafrańców. Na Piotra pieszczotliwie mówiono Pieś albo Piesiek.
Zamek wielokrotnie niszczony i przebudowywany po drugiej wojnie światowej odzyskał swój renesansowy wygląd.
Często występował w filmach. W Janosiku jest siedzibą hrabiego Horvatha. W Panu Wołodyjowskim w zamkowym ogrodzie Zagłoba przekonuje pana Michała, by porzucił zakon, w Potopie na zamku Kmicic rozmawia z Bogusławem Radziwiłłem, a w Ogniem i Mieczem, na wewnętrznym zamkowym dziedzińcu Skrzetuski spotyka Wołodyjowskiego.
Stojąca obok zamku Maczuga Herkulesa ma prawie 30 metrów wysokości. Na jej czubku znajduje się metalowy krzyż upamiętniający pierwszą udokumentowaną wspinaczkę na skałę. Wyczynu tego dokonał w 1933 roku niejaki Leon Witek. Nie był pierwszy. Ubiegł go pewien Anglik, który w połowie XIX wieku przybył specjalnie w Dolinę Prądnika, by wdrapać się na maczugę. Ponoć udało mu się, ale niestety nie ma na to przekonujących dowodów.
Tę niewątpliwą atrakcję turystyczną – jaką jest Maczuga Herkulesa – zawdzięczamy czarnoksiężnikowi Twardowskiemu, który obiecał diabłu, że odda mu duszę, jeśli ten przyniesie w okolice Ojcowa jedną ze skał z Suchej Beskidzkiej i postawi ją do góry nogami. Diabeł wywiązał się z zadania, dzięki czemu możemy podziwiać ten cud przyrody, który za nic ma prawa grawitacji.
Z drugiej strony maczuga nie prezentuje się już tak atrakcyjnie. A upartego można dopatrzeć w niej twarzy – Twardowskiego czy diabła?